Piłkarskie podróże Marka Dragosza - Panathinaikos Ateny

start / Aktualności

Piłkarskie podróże Marka Dragosza - Panathinaikos Ateny

Tysiącletnia historia, fascynujące zabytki, jedne z najpiękniejszych na świecie plaż, gwarancja słonecznej pogody, a do tego wino, muzyka i śpiew. Także wczasy w stylu last minute. Niezwykły kraj, który przyciąga. Przyciąga zarówno na swoją kontynentalną część pełną tajemnic schowanych u stóp Akropolu albo na plażach Riwiery w cieniu Olimpu – mitologicznej siedziby greckich bóstw. Przyciąga także na swoje wyspy – jedne spokojne, inne tętniące życiem. Takie, które pełne są róż albo te, okryte legendą Minosa.

Raj, nie życie… Nie tylko dla turystów. Do niedawna Grecja była też świetnym kierunkiem transferowym. Nie brakowało tam niczego zarówno do piłkarskiego rozwoju, jak i ewentualnie do futbolowej emerytury. Do czasu…

Światowy kryzys gospodarczy nie ominął Grecji. Jeszcze cztery lata temu, przynajmniej na papierze, grecka gospodarka wyglądała nie najgorzej. Przez długi czas oficjalne statystyki pokazywały, że kraj nie wpadł w recesję. Jednak greckie władze ukrywały wielkość kryzysu w tym kraju. Jesienią 2009 roku wyszła na jaw ciężka kondycja greckiej gospodarki i finansów. Zastraszająco szybko urósł deficyt budżetowy i dług publiczny, a agencje ratingowe obniżyły oceny wiarygodności kraju. Grecki system finansowy zaczął się chwiać, mimo że kraj jest członkiem strefy euro, gwarantującej teoretycznie stabilność finansową. Nie mogło to pozostać bez echa w piłkarskim środowisku. Futbolowa Grecja przestała być stuprocentowo wiarygodna.

Ligę przygniotły długi, kibice postanowili się bić częściej niż dotychczas, wszystko zaczęło niszczeć. Ogień został zaprószony dawno temu, a kryzys rozniósł  go po całym kraju. Rozrzutność, złe zarządzanie, bezradność wobec chuliganów, ustawianie meczów, przyzwolenie na omijanie przepisów. To się wszystko wzajemnie napędzało. Dziś kluby podupadają przy pustoszejących trybunach, na niszczejących stadionach, osierocone przez sponsorów, wśród sporów z telewizją i bukmacherami, którzy nie chcą już płacić za prawa do ligi tyle co dawniej. Kulminacją chaosu, był luty 2012 roku, po tym jak wskutek finansowej zawieruchy zawieszono rozgrywki greckiej drugiej i trzeciej ligi. 

Mimo to dla reprezentacji Grecji i czołowych klubów tamtejszej Superleague nadal trzeba mieć spory respekt. W Helladzie futbol to religia. Coś ważniejszego od wielu problemów, z którymi boryka się kraj. I sposób na ucieczkę od nich. I wbrew uciekającemu komfortowi - motywacja do osiągania dobrych wyników. Dodatkowo żywiołowość kibiców to spory atut dla tamtejszych zawodników. Nie kibicują tylko po to by odsapnąć od rzeczywistości. To czasami ich jedyne, prawdziwe życie, a tydzień mierzy się od meczu do meczu. A barwy klubowe to już prawdziwy fanatyzm. Bez względu na wiek. 

Najwięksi i najgorętsi fanatycy? Bezsprzecznie w największych i najpopularniejszych klubach. PAOK Saloniki i ich lokalny rywal Aris, Olympiakos Pireus i oczywiście Panathinaikos Ateny.

Właśnie… Panathinaikos Ateny, jeden z najbardziej utytułowanych klubów piłkarskich w Grecji, doskonale znany w naszym kraju również dlatego, że w jego historii wiele wspaniałych kart zapisali Polacy. Zasiadając na ławkach trenerskich Kazimierz Górski i Jacek Gmoch zdobywali z „Zielonymi Koniczynkami” krajowe tytuły. Józef Wandzik bronił bramki Panathinaikosu w mistrzowskich sezonach a Krzysztof Warzycha strzelając 244 bramki w 390 meczach, jest do dziś najlepszym snajperem w historii tego klubu. W Atenach dobre momenty mieli także Igor Sypniewski i Emmanuel Olisadebe. Krócej i bez tak spektakularnych sukcesów barwy „Wszechateńskich” przywdziewali Maciej Bykowski, Arkadiusz Malarz i Jakub Wawrzyniak.

To jeden z najbardziej rozpoznawalnych klubów w Europie. Miałem szczęście zobaczyć go od kuchni i możliwość uczestniczenia w zajęciach treningowych pierwszego zespołu oraz wszystkich grup młodzieżowych w akademii piłkarskiej. Położony na 70 hektarach ośrodek w Paiania z kompleksem boisk, hotelem, budynkami socjalnymi, siłownią i laboratorium tętnił życiem niemal cały dzień. Od dziesięciolatków aż po młodzieżowy zespół U-20 i oczywiście zawodową ekipę – wszyscy trenowali w oddalonym o kilkanaście kilometrów od centrum Aten centrum treningowym.

Tętnił i trenowali… Czas przeszły jak najbardziej wskazany ponieważ Panathinaikos po blisko 31 latach funkcjonowania w Paiania zmienił ośrodek szkoleniowy na Apilion. Powodem zmiany były oczywiście pieniądze. Kość niezgody między prezesem PAO Giannisem Alafaouzosem i zarządcą Paianias, a także byłym prezesem „Koniczynek” Giorgosem Vardinogiannisem to bagatela za wynajem ośrodka na sezon 2013/2014 ponad milion euro, a za jego sprzedaż 20 milionów euro. Obecny prezes PAO doszedł do wniosku, że dotychczasowe obiekty treningowe są jednak zbyt luksusowe i bardzo drogie, a prócz tego nagli czas walki o licencję i dlatego wybrano nową opcję – Apilion. Nowy „dom” Panathinaikosu kosztował klub 8 milionów euro. Wcześniej z tego ośrodka korzystał Panionios. W kompleksie znajdują się dwa pełnowymiarowe boiska do gry, a także jedno boisko ze sztuczną murawą oraz kilka mniejszych do indywidualnego treningu. W ośrodku jest również 25 metrowy basen, a dodatkowym atutem jest malownicze położenie.

Miałem przyjemność doświadczyć serdecznego i profesjonalnego przyjęcia przez greckich gospodarzy. Giannis Samaras, były reprezentant kraju, obecnie dyrektor techniczny akademii Panathinaikosu służył pomocą w każdym zakresie i o każdym czasie. Podobnie Alexios Alexopoulos, dyrektor administracyjny. Przewodnikiem po wszystkich zakątkach był Vaggelis Lappas, koordynujący pracę z bramkarzami w akademii. Wiele czasu spędziłem też z Giannisem Grammosem, odpowiadającym za przygotowanie fizyczne. Żaden z Greków nie miał tajemnic.

Cały proces szkoleniowy w Panathinaikosie jest niezwykle uporządkowany i precyzyjny. Wielkie wrażenie robi konsekwencja w realizacji planów treningowych, zarówno tych krótko jak i długoterminowych. W ekspresyjnych naturach greckich trudno byłoby się tego spodziewać.

Znakomitym doświadczeniem była też możliwość obserwacji pierwszego zespołu. Podglądanie portugalskiego sztabu szkoleniowego, któremu szefował wtedy Portugalczyk Jesualdo Ferreira to czysta przyjemność. Jose Gomes, Rui Silva i Nuno Almeida to także fachowcy w każdym calu. Inna sprawa, że pracowali z zespołem, w którym roiło się od uznanych w futbolowym świecie nazwisk takich jak Seitaridis, Boumsong, Karagounis, Zeca, Cleyton czy Leto.

Miałem też okazję do spotkania z żywą legendą Panathinaikosu – Krzysztofem Warzychą, mieszkającym na stałe w Grecji, aktualnie prowadzącym własną akademię piłkarską.

Od czasu mojego pobytu przez Panathinaikos przeleciała jednak niejedna burza. Nie zatrzymywała się karuzela dotycząca trenerów. Najpierw Jesualdo Ferreira zrezygnował ze swej funkcji. Przez dwa lata poprowadził drużynę w 90 oficjalnych spotkaniach. Miejsce Portugalczyka na ławce trenerskiej PAO zajął dotychczasowy trener drużyny młodzieżowej Juan Ramón Rocha. Po kilku miesiącach szkoleniowcem Prasinoi Trifylli („Zielone Koniczynki”) został Hiszpan Fabriciano Gonzalez Penelas. Tego z kolei zastąpił Giannis Vonortas, jako czwarty szkoleniowiec piłkarzy tej drużyny od początku sezonu. 52-letni Vonortas pracował wcześniej z młodzieżową drużyną 20-krotnych mistrzów kraju. A przez dwa miesiące był asystentem Juana Ramona Rochy. Później trenerski kołowrotek na chwilę zwolnił. Dziś głównym trenerem jest Yannis Anastasiou, a jego asystentem znany z polskich konferencji szkoleniowych Steve Rutter.

W tym samym okresie zarządcy Panathinaikosu zaczęli pisać nowy rozdział w historii klubu. „Chcielibyśmy uświadomić ludziom, że w maju 2012 roku klubowi groziła upadłość z powodu zadłużenia i braku zdolności do spłaty zobowiązań finansowych. Jednak dzięki działaniom podjętym przez prezesa Giannisa Alafouzosa udało się uniknąć najgorszego” - można było przeczytać w oświadczeniu wydanym przez klub.

Dziś Pao po odzyskaniu równowagi ekonomicznej opiera swe sportowe nadzieje na piłkarzach, którzy mają znów dać wysoką jakość. Napastnik Hamburger SV Marcus Berg przeniósł się do Aten. Szwedzki snajper ma być jednym z tych zawodników, którzy przywrócą Koniczynkom dawny blask i pomogą, po fatalnym sezonach, wrócić na dobre tory. Inna ważna postać to kapitan zespołu, portugalski rozgrywający Zeca. A prawdziwa przyszłość to bramkarz Stefanos Kapino. Kilka lat temu został włączony przez Jesualdo Ferreirę do kadry pierwszej drużyny i już we wrześniu 2011 zadebiutował w greckiej ekstraklasie, a dwa miesiące później mając 17 lat i 241 dni, zadebiutował w dorosłej reprezentacji w przegranym 1:3 towarzyskim meczu z Rumunią, stając się najmłodszym w historii piłkarzem w drużynie narodowej Grecji. Można być spokojnym o Panathinaikos. Klub wraca na prawidłową drogę. To marka. Wielka firma, która wręcz „nie ma prawa” zniknąć w przeciętności. 

I na koniec ciekawostka z okolic Aten... Maluczcy też jakoś dają sobie radę w ucieczce przed kryzysem. Piłkarze amatorskiego Voukefalas FC z położonej na północ od stolicy Larissy niedawno musieli przywdziać różowe koszule z napisem "Villa Erotica". To dlatego, że ich sponsorem został lokalny dom publiczny. Dla piłkarzy była to ostatnia szansa na przetrwanie trudnych ekonomicznych warunków. Także w sąsiednim mieście Trikala kolor koszulek i sponsor młodych piłkarzy klubu Palaiopyrgos FC budzi wątpliwości. Obecnie biegają po boisku w czarnych uniformach z krzyżem na piersiach. To dlatego, że sponsorem klubu jest dom pogrzebowy. Wielu Greków narzeka i dziwi się, że doszło już do tego, że piłkarze szukają pomocy wśród tego typu sponsorów. Ale na narzekaniu się kończy… Ostatecznie i tak każdy z nich wraca na trybuny by dopingować swój zespół. Nie jest istotny kolor koszulek. Futbol zawsze będzie religią. Wypełni każdy grecki dzień. Niemal tak mocno jak taniec Sirtaki.

<< wstecz dalej >>

udostępnij