Trenerze, zmień podejście!

start / Sport / Blog

Trenerze, zmień podejście!

"Potrzebujesz zdanej matury, by móc wykonać niektóre z tych ćwiczeń!" - zauważył w tamtym okresie pomocnik Eugen Polanski. Po takich treningach umysły piłkarzy były bardziej zmęczone od ich ciał. Tuchel wchodził do głów swoich zawodników.

Podczas treningów Tuchel stał zazwyczaj na wysokości linii środkowej boiska, stale wygłaszając komentarze, krytykując graczy za błędy, ponaglając ich, nakładając na nich jeszcze większą presję. Przede wszystkim nigdy nie zaniedbywano pracy nad techniką.

"Tak jak nawet Roger Federer musi codziennie ćwiczyć swój serw i uderzenia, tak piłkarz musi raz za razem trenować podstawy techniki" - powiedział Tuchel. Ta idea trafiła do takich zawodników, jak Andreas Ivanschitz.


(Photo by Pierre-Philippe Marcou - Pool/Getty Images)

"Rozgrywaliśmy z nim ekstremalnie dużą liczbę ćwiczeń z akcentem na podania, w których stale interesował się jakością podania. Na tej podstawie ćwiczył potem z nami ataki składające się z sześciu lub siedmiu etapów. Raz za razem musieliśmy otwierać nowe trójkąty. To wtedy piłka nożna staje się zabawą. Początek wszystkiego stanowi jednak proste, ale dobre podanie. Nigdy wcześniej nie widziałem trenera, który miałby odwagę robić proste rzeczy" - doszedł do wniosku Ivanschitz.

Ponadto, Tuchel polubił coś, co znane jest jako zróżnicowane uczenie się. Według tej teorii nauki sportu, człowiek uczy się sekwencji i techniki ruchu najlepiej nie poprzez proste powtarzanie, ale wtedy, kiedy raz za razem wprowadzane są małe odstępstwa i "rozpraszacze". Uśmiechem losu okazało się to, że jeden z ojców tej teorii uczył i prowadził badania w Instytucie Nauki Sportu na Uniwersytecie Jana Gutenberga podczas pobytu Tuchela w Moguncji, zaledwie dwa kilometry od ośrodka treningowego przy Bruchweg.

Tuchel podyskutował z profesorem Wolfgangiem Schöllhornem i uznał swoje spotkania z tym naukowcem za przełomowe.

"To całkowicie zmieniło moją rolę jako trenera" - powiedział. "Zacząłem coraz bardziej orientować samego siebie w kierunku faktu, że trening dostarcza zawodnikom znacznie bardziej złożonych zadań niż mecz. Problemy, jakie stwarza w meczu przeciwnik, powinny wydawać im się tak łatwe, jak możliwe".

Pola gry ustawiane przez trenera były zasadniczo ograniczone w stosunku do podstawowych wymiarów boiska. Były małe i wąskie. Zawodnik przy piłce zawsze znajdował się pod presją, dzięki czemu podania musiały być wykonane dokładnie.


(Photo by Alex Grimm/Bongarts/Getty Images)

Dodawano też specjalne zasady lub układano boiska z wyłączonymi strefami - na przykład, nie grano lub nie podawano piłki przez koło środkowe bądź ograniczano przestrzeń na skrzydłach, w zależności od następnego przeciwnika. Tuchel zanalizował raz Stuttgart jako bardzo mocny, kiedy odebrał piłkę na skrzydłach. Chciał zatem, by jego drużyna sama budowała ataki środkiem, jak najrzadziej odsłaniając boczne sektory boiska. We wtorek przed meczem ze Stuttgartem, podczas pierwszego treningu w tygodniu, dostosował już - ciągle luźne - ćwiczenia pod ten cel. W środę Tuchel ograniczył boisko w ekstremalnie niekonwencjonalny sposób, dzięki czemu wyglądało ono jak klepsydra.

Tuchel zmusił swoich zawodników do podawania piłki przez środek boiska, jakby "nawlekając oczko igły". Jeśli zdołali przejść z piłką na połowę przeciwnika, przestrzeń nagle znowu się otwierała. Mainz wygrało w tamtą sobotę. Skrzydłowi Stuttgartu znaleźli się w zasadzie w ślepym zaułku.

"Wychodziłeś na boisko bez nerwowości, a z pozytywnym przekonaniem" - mówi jeden z graczy. "Jego instrukcje były dość szczegółowe. Nie przedstawiał po prostu silnych i słabych stron przeciwnika, ale dokładnie pokazywał też, jak na nie reagować".

Niektórzy odrzucali Tuchela z powodu jego zachowania i dziwactw na boisku treningowym oraz przy linii bocznej; często sprawiał on wrażenie kogoś zarządzającego skutecznie, acz czasami dziwacznie. Z rozmów z tymi zawodnikami, którzy pracowali z nim w trakcie tamtych pierwszych, beztroskich lat w Mainz, wyłania się jednak głównie obraz człowieka, który, w odróżnieniu od swoich kontaktów z kibicami, pracownikami klubu czy mediami, zawsze był dla swoich graczy dostępny.

"Po jednym meczu rzucił mi się w ramiona, ponieważ zdobyłem bramkę dzięki trochę innemu ruchowi po przyjęciu piłki, który dał mi ułamek sekundy więcej na wykończenie akcji bez presji przeciwnika" - wspominał Ivanschitz. "W szatni całkowicie oszalał z radości. Nie czułem ze strony Tuchela żadnej egoistycznej radości na temat jego geniuszu czy czegoś podobnego, ale czystą radość ze mnie jako zawodnika oraz tego, że dokonaliśmy tego wspólnie".

Link: https://www.theguardian.com/football/2021/sep/24/thomas-tuchel-at-mainz-chelsea-manager-training-sessions

<< wstecz dalej >>

udostępnij

Tagi

Owen

Beckham

Lampard

Rooney

Społeczny

Poradnik