Aż do stolicy Polski wyjechali podopieczni trenera Dawida, by rozegrać makroregionalny turniej Mistrzostw Polski Football Academy rocznik 2006. Po wczesnej zbiórce i kilkugodzinnej podróży zespół FA Kielce zameldował się na arenie zmagań. Pogoda cudowna, trybuny pełne kibiców i bardzo mocni przeciwnicy - nic, tylko grać! Zespół z Kielc wyjechał na turniej bardzo osłabiony - chłopcy musieli sobie poradzić z absencją Franka Świątka, Mateusza Jasa, Miłosza Wojdy czy kontuzjowanego Igora Polaka. Pierwsze spotkanie z FA Gostynin zdawało się potwierdzić tę tezę. Do tego doszło zmęczenie podróżą i konieczność wczesnej pobudki. Sroga porażka i dobra lekcja piłki nożnej na pewno kiedyś zaprocentują. Na duży plus zasługiwał bramkarz Adrian Szafrański, którego kilka parad zawstydziłoby niejednego bramkarza z Ekstraklasy.
W drugim meczu stanęliśmy naprzeciwko gospodarza turnieju - FA Warszawa Ursynów. Mecz zaczął się spokojnie, zespoły toczyły równy pojedynek, lecz swoje sytuacje wykorzystywali tylko gospodarze, pięciokrotnie pokonując naszego golkipera. Jednak gra naszego zespołu była już dużo lepsza. Świetnie radził sobie debiutujący w zespole 2006, rok młodszy Kacper Kołakowski, który swoimi interwencjami w obronie uprzykrzał życie Warszawianom.
Trzecie spotkanie było jeszcze lepsze. Owszem - straciliśmy ponownie pięć goli, które padły łupem FA Płońsk, ale udało się zdobyć jedną i mieć kilka świetnych okazji do strzelenia kolejnych. Dwójkową akcję zagrali Patryk Łakomiec z Filipem Staszewskim, który ładnym strzałem pokonał bramkarza. Tym razem na pochwały zasłużył cały zespół, który nie wystraszył się rosłych przeciwników z Płońska i dzielnie stawiał opór.
Najlepsze w mojej ocenie było ostatnie spotkanie turnieju z FA Płock. Mimo porażki jestem bardzo zadowolony z postawy swych podopiecznych. W spotkaniu tym udało nam się objąć prowadzenie. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Patryka Łakomca, pięknym strzałem głową popisał się Filip Staszewski. Płock odrobił straty i zaczął strzelać kolejne gole, ale nasi chłopcy mieli apetyt na kolejne bramki i wiele okazji do ich zdobycia. Świetnie grał kolejny debiutant - Igor Chmielewski (rocznik 2007), który kapitalnie dryblował, świetnie bronił Adrian, w obronie Kacpra świetnie wspierał Kuba Woźniak, dobrze rozgrywał Oskar Piskulak, a Filipa Staszewskiego dobrze wspierali Oskar Łuczak i Krystian Kupis. Ten pierwszy zdobył nawet bramkę, ale arbiter niesłusznie jej nie uznał uznając, że piłka nie przekroczyła linii bramkowej.
Porażki zadecydowały o tym, że nasz zespół nie wywalczył awansu do finałowych rozgrywek. Ale to nie jest istotne. Ważne są kolejne doświadczenia zbierane przez naszych piłkarzy. Celem piłi dziecięcej nie są bowiem zwycięstwa a wychowywanie dobrych piłkarzy. Jak dobrzy oni mogą być, chłopcy przekonali się po zakończeniu turnieju, gdy pojechali obserwować inne zawody - międzynarodowy turniej Białe Orły Cup rozgrywany akurat w Warszawie. Mieliśmy okazję oglądać mecz Lechia Gdańsk - Tottenham Hotspur (rocznik 2005). Mecz wygrany wysoko przez młodych Anglików. Ale tu też nie o to chodzi. Wspaniała gra Tottenhamu bardzo przypadła do gustu naszym zawodnikom, którzy zaczęli głośno dopingować starszych kolegów z Wielkiej Brytanii. Zresztą zostali za ten doping nagrodzeni brawami od grupy rodziców, którzy również przylecieli do Polski ze swoimi dziećmi.
Mam nadzieję, że gra Tottenhamu na długo zagości w pamięci naszych chłopców, bowiem to jest ten ideał, do którego chcemy dążyć. I dążymy.
Ze sportowym pozdrowieniem.
Trener Dawid