Na zakończenie długiego, majowego weekendu chłopcy z grup Owen I i Owen II wyjechali do... Brazylii, koło Krzyża Wlkp. ;), by wziąć udział w Mini MUNDIALU. Nasi podopieczni utworzyli dwie drużyny reprezentujące HOLANDIĘ i ANGLIĘ. Rywalizacja przebiegała w atmosferze prawdziwego piłkarskiego święta, a organizatorzy zadbali o wszystkie detale. Już uroczysta ceremonia otwarcia utwierdziła małych piłkarzy w przekonaniu, że uczestniczą w wielkiej imprezie. Były tablice z nazwami krajów i flagami narodowymi uczestników turnieju, a nawet piękna część artystyczna, podczas której dziewczynki z grupy tanecznej rozgrzały piłkarzy lekko zziębniętych, bo tylko pogoda przypominała nam, że nie jesteśmy w prawdziwej Brazylii.
Sportowa rywalizacja była bardzo zacięta, pełna emocji i dramatycznych zwrotów akcji. Drużynę Holandii w tym turnieju poprowadził trener Richard van Muziol, a zespołem Anglików zaopiekował się Sir Thomas Skręta (many thanks for your help, Thom!;)). Obie ekipy zaprezentowały się dobrze i solidarnie zajęły czwarte miejsca w swoich grupach, odnosząc po jednym zwycięstwie. Na późniejszą fazę turnieju więcej sił zachowali mali Holendrzy, którzy w najciekawszym dla nas meczu, pokonali kolegów z Anglii 2:0. "Pomarańczowi" wygrali też swój ostatni mecz na Mundialu, w pokonanym polu pozostawiając samych Canarinhos! Brazylijczycy byli zresztą bardzo gościnni również poza boiskiem. Był słodki poczęstunek, woda, medale i upominki dla piłkarzy, którzy do Piły wracali bogatsi o przeżycia, emocje i dwie piękne piłki Adidas Brazuca, którymi - jak ustalili sami chłopcy - będziemy rozgrywać nasze mecze na treningach.
W Mini Mundialu zagrali:
HOLANDIA: Jakub Pisarek, Kewin Ciszek, Szymon Fiałka, Tomasz Lewanda, Robert Piasecki, Wiktor Czepiżak i Maks Kępiński.
ANGLIA: Szymon Malinowski, Jakub Belter, Wojciech Herczakowski, Miłosz Kowalski, Kacper Trawiński, Mikołaj Prokop, Kacper Skręta i Antek Wojciechowski
Dziękujemy też rodzicom i kibicom małych futbolistów, którzy nie zważając na odległości dzielące ich kraje od Brazylii przebyli setki kilometrów i stanowili chyba najliczniejszą, a już na pewno najbardziej żywiołowo dopingującą grupę na Maracanie ;)